Myślałeś, że reklamy na Facebooku i Instagramie już teraz czytają ci w myślach? Wygląda na to, że ich telepatyczne zdolności mogą wkrótce wejść na zupełnie nowy poziom. Meta, gigant mediów społecznościowych, po cichu puka do drzwi swojego największego rywala, Google, z propozycją, która może na zawsze zmienić świat cyfrowej reklamy. Dwóch arcywrogów przy jednym stole? Tu nie chodzi o przyjaźń, ale o miliardy dolarów i dostęp do twojej uwagi, który ma stać się jeszcze bardziej precyzyjny.

Co tak naprawdę się dzieje

Według raportów, pracownicy Mety i Google Cloud prowadzili rozmowy na temat zintegrowania modeli AI Gemini z systemem reklamowym Mety. Pomysł polega na tym, by “dostroić” algorytmy Google przy użyciu gigantycznych zbiorów danych reklamowych, jakie posiada Meta. Oznacza to, że analityczne zdolności Gemini mogłyby pomóc w jeszcze precyzyjniejszym określaniu, komu i kiedy wyświetlić daną reklamę, aby zmaksymalizować zyski.

Oczywiście, gdy tylko informacja ujrzała światło dzienne, przedstawiciele Mety ruszyli z wyjaśnieniami. Dyrektor ds. komunikacji, Andy Stone, stwierdził, że jego firma regularnie ocenia narzędzia innych firm w celach porównawczych (tzw. “benchmarking”), ale wciąż opiera się na własnych, wiodących w branży systemach. Mimo uspokajającego tonu, na rynku zawrzało. Po publikacji raportu akcje Mety nieznacznie spadły, podczas gdy akcje Google poszły w górę, co pokazuje, jak inwestorzy interpretują taką potencjalną współpracę – jako dowód siły Google i być może słabości Mety w pewnym kluczowym obszarze.

Dlaczego król Facebooka miałby prosić o pomoc

Informacje o rozmowach prowokują jedno zasadnicze pytanie – dlaczego firma Marka Zuckerberga, która inwestuje miliardy dolarów w rozwój własnej sztucznej inteligencji, miałaby w ogóle zaprzątać sobie głowę technologią konkurenta? Odpowiedź może być bardziej złożona, niż się wydaje. Raporty sugerują, że mimo ogromnych nakładów finansowych, własne modele AI Mety mogą nie rozwijać się tak szybko, jak te tworzone przez rywali, w szczególności Google.

Warto też pamiętać, że obie firmy niedawno podpisały sześcioletnią umowę na usługi chmurowe o wartości ponad 10 miliardów dolarów, co pokazuje, że współpraca na pewnych polach jest już faktem.

Dzisiejszy rynek technologiczny jest tak skomplikowany, że nawet najwięksi konkurenci muszą czasem podać sobie ręce. W tym przypadku może chodzić o pragmatyzm – jeśli technologia Gemini jest po prostu lepsza, dlaczego nie spróbować jej wykorzystać do zwiększenia i tak już gigantycznych przychodów?

Gra o najwyższą stawkę – liczby nie kłamią

Aby zrozumieć skalę potencjalnego partnerstwa, wystarczy spojrzeć na rynek reklamy cyfrowej. Według prognoz globalne wydatki na reklamę online w 2025 roku przekroczą 700 miliardów dolarów. Inne analizy szacują, że cały rynek może być wart nawet bilion dolarów. Sami przyznacie, że to kwota, która przyprawia o zawrót głowy i pokazuje, jak zacięta jest walka o każdy ułamek procenta udziału w rynku. Meta, której przychody z reklam w drugim kwartale 2025 roku wyniosły około 47 miliardów dolarów (wzrost o 21% rok do roku), zawdzięcza ten sukces właśnie sztucznej inteligencji. Każde, nawet najmniejsze ulepszenie algorytmów przekłada się na miliardy dolarów zysku.

Z drugiej strony, twoje osobiste odczucia dotyczące reklam również mają znaczenie. Statystyki pokazują, że aż 70% konsumentów preferuje spersonalizowane reklamy od tych generycznych. Jednocześnie 68% użytkowników odczuwa niepokój związany ze sposobem, w jaki ich dane są zbierane na potrzeby reklam. To paradoks współczesnego internetu – chcemy trafnych ofert, ale boimy się, że ktoś wie o nas za dużo. Wykorzystanie jeszcze sprawniejszej AI, w tym Gemini, może tę granicę między “pomocną sugestią” a “niepokojącą inwigilacją” jeszcze bardziej zatrzeć.

Reklamy, które znają cię lepiej niż ty sam

Załóżmy na chwilę, że współpraca dojdzie do skutku. Co to dla ciebie oznacza, gdy będziesz przewijać swój feed na Instagramie? Możesz spodziewać się reklam tak precyzyjnie dopasowanych, że aż komicznych. Rozmowa ze znajomym na Messengerze o planach na weekendowy spływ kajakowy? Chwilę później na twojej tablicy pojawi się oferta wodoodpornych etui na telefon i kapeluszy chroniących przed słońcem. Żart o tym, że twój kot potrzebuje własnego fotela? Nie zdziw się, jeśli zobaczysz reklamę mebli dla zwierząt.

Taki poziom personalizacji może być zarówno wybawieniem, jak i czymś głęboko irytującym. Z jednej strony, dostajesz oferty, które faktycznie mogą cię zainteresować, oszczędzając czas na poszukiwaniach. Z drugiej, poczucie bycia nieustannie analizowanym może być męczące. Zwłaszcza że według danych, prawie połowa konsumentów (42%) używa ad-blockerów właśnie z powodu obaw o natarczywe reklamy.

Dwóch gigantów i reszta świata

Potencjalny sojusz Mety i Google ma też szerszy wymiar dla całej branży. Obie firmy już teraz kontrolują lwią część rynku reklamy cyfrowej. Ich współpraca mogłaby jeszcze bardziej umocnić tę dominację, utrudniając mniejszym graczom konkurowanie. Dla reklamodawców może to oznaczać dostęp do jeszcze skuteczniejszych narzędzi, ale być może również wyższe koszty, podyktowane przez quasi-monopol.

Gra o twoją myśl

Cała ta sytuacja pokazuje jedno… w cyfrowej gospodarce nie ma wiecznych wrogów, są tylko wieczne interesy. Giganci mogą ze sobą walczyć na konferencjach i w nagłówkach gazet, ale za kulisami zawsze znajdą wspólny język, gdy w grę wchodzą biliony dolarów z naszych portfeli. Ostatecznie, dla ciebie, użytkownika, niewiele się zmieni. Reklamy będą po prostu jeszcze skuteczniejsze i skłonią do większego wydawania pieniędzy. Można powiedzieć, że to technologiczny odpowiednik starego porzekadła… zgoda buduje, a w tym przypadku – zgoda sprzedaje.

Źródła: Własne, Reuters, Yahoo