Rodzicielska kreatywność bywa wystawiana na ciężką próbę, zwłaszcza gdy po całym dniu pracy, około godziny 20:00, słyszysz sakramentalne: „opowiedz mi bajkę”. W głowie pustka, a znane historie o Czerwonym Kapturku czy trzech świnkach opatrzyły się już tak bardzo, że na samą myśl o nich dostajesz lekkich drgawek. Google, technologiczny gigant i cichy obserwator naszych codziennych zmagań, najwyraźniej usłyszał zbiorowe westchnienia milionów rodziców. Wczoraj, 5 sierpnia 2025 roku, firma ogłosiła nową funkcję w aplikacji Gemini, która nazywa się Storybooks. Nazwa jest niewinna, jednak jej potencjał może wywrócić do góry nogami wieczorne rytuały w niejednym domu. Czy to zbawienie dla zmęczonych rodziców, czy może kolejny krok w stronę wychowania pokolenia przez algorytmy? Przyjrzyjmy się temu z bliska.

Co to jest Storybooks?

Google postanowiło wziąć na siebie ciężar bycia domowym, etatowym opowiadaczem. Storybooks to nowa funkcja, która w założeniu ma tworzyć spersonalizowane, w pełni ilustrowane książeczki z opowiadaniami, a nawet z narracją lektora. Brzmi jak coś z przyszłości? Cóż, przyszłość właśnie puka do naszych drzwi, a jej przedstawicielem handlowym jest Gemini.

Zasada działania jest banalnie prosta. Wpisujesz w aplikacji dowolny pomysł na historię, a sztuczna inteligencja generuje dla Ciebie unikalną, 10-stronicową książeczkę. I tu zaczyna się prawdziwa zabawa. Możliwości personalizacji są niemal nieograniczone. Możesz poprosić Gemini, aby opowieść czerpała inspirację z Twoich własnych zdjęć czy plików. Wyobraź sobie historię o Waszej rodzinnej wycieczce do Paryża, w której to Ty i Twoje dzieci jesteście głównymi bohaterami poszukującymi zaginionego croissanta o smaku tęczy.

Co więcej, możesz wybrać styl graficzny opowieści. Do dyspozycji masz całą paletę możliwości: od pixel artu, przez komiksy, klasyczne ilustracje, aż po tak niszowe techniki jak claymation (animacja poklatkowa z plasteliny) czy stylizowane na szydełkowe robótki. Twoje dziecko może nawet dostać historyjkę w formie kolorowanki do samodzielnego uzupełnienia. Wszystko to dostępne jest w ponad 45 językach, co otwiera drogę do kreatywnej nauki języków obcych. Mamy do czynienia z narzędziem, które na papierze wygląda jak spełnienie marzeń każdego kreatywnego rodzica.

Technologia w rękach dziecka

Zanim jednak okrzykniemy Storybooks ósmym cudem świata, warto spojrzeć na kilka danych. Żyjemy w czasach, gdy technologia jest wszechobecna, a próby izolowania od niej dzieci przypominają budowanie tamy z piasku. Jak pokazują badania, aż 85% rodziców dzieci poniżej szóstego roku życia pozwala im korzystać z technologii. Co ciekawsze, 86% z tych rodziców jest zadowolonych ze sposobu, w jaki ich pociechy używają smartfonów czy tabletów, dostrzegając w tym korzyści dla rozwoju i nauki czytania. Ponad połowa ankietowanych uważa, że technologia wspiera gotowość szkolną.

Jednocześnie te same badania pokazują, że 72% rodziców ma obawy związane ze zbyt długim czasem ekranowym, nieodpowiednimi treściami czy wpływem technologii na sen i aktywność fizyczną. To rozdarcie jest kluczowe dla zrozumienia miejsca, w które celuje Google. Z jednej strony, technologia już jest w naszych domach. Z drugiej, nie do końca wiemy, jak z niej mądrze korzystać. Ciekawą perspektywę dodają analizy zwyczajów rodzin z okresu pandemii. Okazało się, że choć wzrosło wykorzystanie technologii do celów edukacyjnych, to jednocześnie spadła częstotliwość tradycyjnego czytania książek, opowiadania historii i pisania.

Storybooks wchodzi więc na rynek w idealnym momencie. Proponuje rozwiązanie, które zdaje się łączyć oba światy: angażującą, nowoczesną technologię z fundamentalną, odwieczną potrzebą opowiadania historii. Pytanie tylko, czy to połączenie okaże się harmonijnym duetem, czy raczej głośnym zgrzytem.

Jak to działa w praktyce? Przykłady, które nie zastąpią rodzica

Google samo podsuwa kilka scenariuszy użycia, które mają pokazać siłę tego narzędzia. Przeanalizujmy je, ponieważ jak to mówią… nie wszystko złoto co się świeci.

Pierwszy przykład to prośba o stworzenie historii, która wyjaśni pięciolatkowi Układ Słoneczny. jest to genialne w swojej prostocie. Ilu z nas potrafi z marszu, w przystępny sposób, opowiedzieć o różnicach między Jowiszem a Saturnem, nie gubiąc przy tym uwagi dziecka? AI może tu stać się pomocnikiem, tworząc bajkę o gazowych olbrzymach i skalistych planetach, które urządzają kosmiczny wyścig. Mamy tu sytuację, w której technologia nie zastępuje rodzica, lecz daje mu konkretne narzędzie edukacyjne.

Storybooks Gemini AI

Drugi scenariusz: “Naucz siedmioletniego chłopca, jak ważna jest dobroć dla młodszego brata. Mój syn kocha słonie, więc niech głównym bohaterem będzie słoń.” Zapomnij o Ezopie, teraz Ty jesteś bajkopisarzem z misją. Zamiast abstrakcyjnych opowiastek, dostajesz historię skrojoną na miarę. Opowieść o słoniku, który na początku nie chciał dzielić się liśćmi z młodszym braciszkiem, ale potem zrozumiał, że wspólna zabawa jest fajniejsza, może trafić do dziecka znacznie skuteczniej niż setki rodzicielskich pouczeń. Fajna personalizacja w służbie wychowania.

Kolejny pomysł to ożywienie dziecięcego rysunku. Każdy rodzic ma w domu tonę prac plastycznych swojej pociechy – często przedstawiających kolorowe bazgroły, które dla dziecka są całym światem. Teraz możesz zeskanować taki rysunek i poprosić Gemini, aby stworzyło historię o postaciach, które się na nim znajdują. Fajny sposób na dowartościowanie kreatywności dziecka i pokazanie mu, że jego wyobraźnia ma realną moc tworzenia.

Na koniec, Google sugeruje przekształcanie wspomnień w magiczne opowieści. Wgranie zdjęć z wakacji i stworzenie na ich podstawie ilustrowanej przygody to fantastyczny sposób na utrwalenie wspólnych chwil. Zamiast pokazu slajdów, który zanudziłby nawet najcierpliwsze dziecko, dostajecie komiks, w którym jesteście superbohaterami odkrywającymi tajemnice starego zamku.

Piękna wizja czy puszka Pandory? Moja opinia i potencjalne pułapki

Nie da się ukryć, że potencjał Storybooks jest ogromny. To narzędzie może być niesamowitym wzmacniaczem kreatywności, pomocą edukacyjną i sposobem na budowanie jeszcze silniejszej więzi z dzieckiem. Kluczowe jest tu jednak słowo “wspólnie”. Co istotne, badania pokazują, że ponad trzy czwarte rodziców używa technologii razem z dzieckiem. I to jest właściwy kierunek. Storybooks nie powinno być cyfrową nianią, którą włączamy, by mieć chwilę spokoju. To powinno być zaproszenie do wspólnego tworzenia. Rodzic i dziecko siedzący razem, wymyślający kolejne zwroty akcji i postacie, a następnie z wypiekami na twarzy oglądający efekty pracy algorytmu – to wizja, którą kupuję bez wahania.

Jednak istnieje też druga strona medalu, której nie można ignorować. Największym zagrożeniem jest pokusa pójścia na łatwiznę. Po co wysilać własną wyobraźnię, skoro jedno kliknięcie załatwia sprawę? Istnieje ryzyko, że zamiast pobudzać kreatywność, Storybooks ją uśpi – zarówno u rodziców, jak i u dzieci. Zamiast zadawać pytania i wymyślać niestworzone historie, przyzwyczaimy się do gotowych, choćby i spersonalizowanych, rozwiązań.

Kolejna kwestia to jakość i “dusza” opowieści. Sztuczna inteligencja, nawet najdoskonalsza, operuje na wzorcach i danych, którymi została nakarmiona. Czy jej historie będą miały to ciepło, tę iskrę i te niedoskonałości, które cechują opowieści snute przez człowieka? Czy AI zrozumie subtelny humor, który rozbawi Twoje dziecko? Istnieje też ryzyko, że historie będą generyczne, pozbawione głębi i, co tu dużo mówić, trochę bezduszne. Nie wspominając o potencjalnych błędach czy artefaktach graficznych, które mogą zmienić uroczą bajkę w coś z koszmaru sennego. Wyobraźmy sobie historię o słoniku, któremu AI przez pomyłkę dorysuje siedem trąb. Śmieszne? Może za pierwszym razem.

Werdykt – brać czy nie brać?

Storybooks od Google nie jest ani zbawieniem, ani przekleństwem. Po prostu mamy tutaj kolejne narzędzie w naszym coraz bardziej cyfrowym przyborniku. Jak każdy inny wynalazek, od długopisu po internet, jego wartość zależy wyłącznie od tego, jak go użyjemy.

Może być fantastycznym katalizatorem wspólnej zabawy, pretekstem do rozmów na trudne tematy i sposobem na rozbudzenie w dziecku pasji do tworzenia. Może pomóc rodzicom, którym brakuje czasu lub weny, by każdego wieczoru wymyślać nowe opowieści. Może wreszcie stać się świetnym narzędziem w edukacji, czyniąc naukę bardziej angażującą.

Jednakże może również stać się kolejnym ekranem, który postawimy między sobą a naszymi dziećmi. Może rozleniwić naszą wyobraźnię i sprowadzić unikalną, niepowtarzalną chwilę opowiadania bajek do roli kolejnej aplikacji do odhaczenia.

Google dało nam fantastyczne narzędzie. Czy użyjesz go, by budować zamki z wyobraźni razem z dzieckiem, czy oddasz mu pałeczkę, samemu usuwając się w cień? Wybór, jak zwykle, należy do Ciebie.

Narzędzie dostępne jest dla wszystkich rodziców pod adresem: https://gemini.google.com/gem/storybook

Źródła: Google, Erikson.edu, Własne